poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Recenzja "Brudny Róż" - Czym tak naprawdę jest kobiecość?

tygodnikpowszechny.pl

Brudny Róż 


Książka wpadła mi łapki jakiś tydzień temu, jej czytanie zajęło mi dwa dni, a myślenie nad tym co się działo i analizowanie wszystkiego trwa do teraz. W takich sytuacjach sprawdza się powiedzenie - Wiem, że nic nie wiem. Dosłownie i w przenośni, jeśli chodzi o transseksualizm.

Do tej książki zabierałam się jak do zgniłego jajka. Zawsze tak podchodzę do rzeczy modnych i popularnych. Widywałam ją na różnorodnych portalach, pojawiały się artykuły o autorce, nie dało się jej nie zauważyć. Pierwsza myśl, tak popularna więc pewnie książka jest tandetna, wiadomo tylko prosta komercja sprzedaje się najlepiej, a wartościowa literatura niszowa przemyka gdzieś obok. Plusem było jednak to, że nie przeczytałam żadnej recenzji, więc moje sceptyczne podejście, nie osłabiło ciekawości.

Książka bardzo krótka, prosta, ładna okładka i czytelna czcionka. Pisana bardzo prostym językiem, co sprawia, że czyta się ją niezwykle łatwo. Otwierając książkę ruszamy w podróż z młodym, zagubionym chłopcem, kończymy z nie mniej zagubioną, dorosłą Kingą. Czytając, mamy wrażenie, że jesteśmy w samym centrum, tuż za jej plecami i obok niej w autobusie. Niemal namacalnie słyszymy wszystko to co ona. Pierwsze co zauważyłam w tej książce - szczerość Kingi i całkowity brak tabu. Autorka opisuje nam rzeczy, których większość z nas nie opisałaby w swoim pamiętniku. Czasami wręcz przekracza granice smaku, wspominając sceny seksu czy mastrubacji. Taka jest jednak ta książka, odarta z politycznej poprawności i taktu.

Prócz głównego wątku czyli tranzycji, mamy kilka pobocznych np. kontakt z otoczeniem.
Bardzo dobitnie opisuje nam swoje dzieciństwo, alienację, gnębienie przez rówieśników i swoje zagubienie we własnej tożsamości. Nie każdego z nas, stać byłoby na publiczne opowiadanie o krzywdach jakie doznawaliśmy od obcych ludzi. Wyzwiska typu pedał, ciota, przewijają się u niej w nieskończoność.

Grafika - newsouldesign.pl


Tutaj pojawia się ciekawy wątek mylności homoseksualizmu z transseksualizmem przez samą autorkę jak i otoczenie. Kinga myśli, że jest gejem, to jest jej pierwsza myśl. Kolejnym wątkiem jest relacja z rodzicami. Widzimy niezrozumienie, walkę, łzy, akceptację i wytrwałość. Ta relacja mimo swoich kalectw i uchybień jest przepiękna. Mnie osobiście wzruszyła ogromnie scena po próbie samobójczej. Widzimy tą miłość i więź, która potrafi przetrwać wszystkie próby.

Po drodze napotykamy również kilka postaci, które przewijają się przez życie Kingi: kilka kobiet, mężczyzn, oraz osób transseksualnych, które mniej lub bardziej pomagają jej odnaleźć siebie. Poznajemy też kobiety przebywające na oddziale psychiatrycznym, personel i jego oschłe podejście, psychiatrów i seksuologów, oraz zawikłany proces sądowy.

Głównym wątkiem jest jednak tranzycja, przemiana zarówno psychiczna jak i fizyczna. Poznajemy pryszczatego chłopaka w długich włosach przechodzimy przez hormony, wycięcie jabłka adama, pojawienie się biustu, operację genitaliów. Tak Kinga zmienia się fizycznie, a psychicznie? według mnie- niewiele. Mimo zmieniającej się powłoki, nadal jest zagubiona, pojawia się niezadowolenie z efektów, zabieg laserowy jest niewystarczający, rysy twarzy słabo się zmieniły, wycięcie jabłka adama - mogło być lepiej, operacja genitaliów również nie przynosi jej szczęścia. Im dalej w tranzycję, tym problemy się powiększają. Do tego dochodzą wymagania w stosunku do jej kobiecości, Kinga czuje się jak sama mówi, jakby musiała udowadniać wszystkim, że jest kobietą, tak płytkimi rzeczami jak sukienki, szpilki i makijaż. Jakby kobiecość tylko tyle znaczyła ?
Całkiem do gustu nie przypadł mi koniec, który nagle mówi o relacji z Bogiem, kościele do jakiego zaczęła uczęszczać, szczerze mówiąc tutaj już się wyłączyłam i ominęłam kilka stron.

Nie jest to książka zakończona happy endem, w moim mniemaniu w ogóle nie jest zakończona i została wydana zbyt wcześniej bo autorka na końcu książki, była w połowie swojej drogi. Tak czy inaczej zmusza do myślenia - bardzo szybko. Ja osobiście zastanawiałam się, jak autorka przeżyłam tak ciężkie dzieciństwo, mam tu na myśli dokuczanie, wyzwiska jakie słyszała. Nie potrafię nawet zrozumieć co przeżywała nie mogąc być od małego tym kim się czuła, widać to jak bolały ją takie wydarzenia jak studniówka czy komunia, tak ważne, prozaiczne wydarzenia każdego z nas, nawet nie zastanawiamy się jakie mamy szczęście, że możemy czuć się sobą, możemy ubierać się jak chcemy, choćbyśmy mówili, że strój jest nie istotny.

Nadal niewiele wiem o problemach osób transseksualnych ale teraz mam dla nich ogrom współczucia, akceptacji, zrozumienia i doceniam to co dała mi natura. Jestem kobietą, czuje się kobietą i mogę nią być w zgodzie ze swoją fizycznością  i psychiką. Tego wszystkiego życzę osobom transseksualnym, które żyją w ciałach niepasujących do ich wnętrza, warto dążyć i walczyć o harmonię.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz